niedziela, 28 kwietnia 2013

Katsudon po polsku


Recenzowałam już figurkę i gotowe danie. Pora jednak na coś wyższego kalibru. Przed Państwem pierwszy tutorial-recenzja japońskiego dania.

Pewnie wielu z Was chciało upichcić coś japońskiego ale wizja egzotycznie brzmiących składników Was zniechęciła. Na szczęście są takie przepisy, które zwykła osoba w Polsce przy niewielkim wysiłku (i niewielkie pieniądze) będzie mogła zrobić. Jednym z nich jest katsudon. (dosłownie kotlet na ryżu w misce/ tonkatsu = kotlet, donburi = miska z ryżem) Na polskie realia jest to po prostu schabowy z ryżem podany w aromatycznym sosie z ugotowaną cebulą i ściętym jajkiem.

Danie to należy do rodzaju japońskiego fastfoodu i jest ono popularne wśród japońskich studentów ze względu na swoją nazwę. Słowo ‘katsu’ zapisane innymi znakami oznacza również ‘wygrywać’. Stąd przekonanie uczniów, że jedząc taki posiłek przed egzaminem doda im sił i sprawi, że uda im się zdać.

Co będziemy potrzebować?

  •          Ryż (ja użyłam normalnego białego ryżu w torebce)
  •          Stek ze schabu lub z karkówki
  •          1 jajko
  •          ½ kostki mięsnej Winiary
  •          ½ średniej cebuli
  •          1 łyżeczka cukru
  •          1½ łyżeczki sosu sojowego
  •          100 ml wody
  •          Sól i pieprz do smaku
  •          Panko albo bułka tarta
  •          Trochę mąki
  •          Olej do smażenia




Jest to oczywiście moja wersja tego przepisu. W oryginalnym znajdziemy takie produkty jak sproszkowany wywar z dashi, mitsubę (japońska pietruszka) czy mirin (słodkie sake), o które na polskim rynku dość trudno o ile nie mieszkacie w mieście gdzie prowadzą Kuchnie Świata albo chce Wam się wydawać sporo kasy na wysyłkę z Allegro.

Smak nie będzie identyczny jak w japońskim katsudonie ale myślę, że ta polska wersja jest na tyle akceptowalna, że warto ją wypróbować. Jeżeli komuś koniecznie zależy na autentycznym przepisie to odsyłam do tego filmiku.

Na początek proponuję nastawić wodę na ryż i ugotować go w trakcie jak będziemy przygotowywać resztę składników, żeby zaoszczędzić na czasie. Możecie użyć ryżu do sushi, polskiego, w torebce, w maszynce do gotowania ryżu, w garnku, właściwie nie ma to znaczenia. Ja lubię te w torebkach bo nie przywierają mi do garnka no i od razu mam dwie porcje. Nie polecam tylko ryżu o specyficznym smaku, takim jak jaśminowy, dziki czy basmati. Zwyczajnie będzie się gryźć z sosem i popsuje nasze doznania smakowe. Ryżu paraboiled również nie polecam ponieważ jest zbyt sypki i twardy, żeby wygodnie się go jadło pałeczkami, ale jak chcecie jeść to danie za pomocą widelca to nie powinno Wam to przeszkadzać. Ja ryż gotuję w sposób wskazany przez producenta, kiedy jest gotowy to wylewam całą wodę i stawiam ryż bez wody z powrotem na ogień. Przykrywam go znowu i czekam z minutę, dwie aż resztka wody wyparuje. Wtedy wyłączam palnik i odstawiam ryż na około 10 min.

Kiedy nasz ryż się gotuje, zabieramy się za mięso. Dokładnie je płuczemy i osuszamy. (tak dla pewności, czy pochodzi ono prosto od rzeźnika czy z marketu) Nacinamy błonki i krawędzie z obu stron. Przez to nasz kotlet aż tak się nie skurczy. Jeżeli jest to gruby kawałek mięsa możemy go nieco rozbić tłuczkiem. Solimy i pieprzymy do smaku z obu stron.




To jest dobry moment, żeby nastawić patelnię ze sporą ilością oleju albo rondel, ponieważ będziemy smażyć na głębokim oleju. Jeżeli nie stać nas na taki zabieg po prostu nalejmy oleju tyle, żeby zakrywał całe dno i wystawał tak chociaż na około 1 cm. W tym czasie dokończymy kotlet.
Przygotujmy dwa talerzyki. W jednym rozbijmy jajko a do drugiego przełóżmy około ¼ tego jajka. Do tej mniejszej ilości dolejmy ociupinę wody i dokładnie mieszamy, a resztę tylko lekko roztrzepujemy i zostawiamy. Obtoczmy najpierw kotlet w mące z dwóch stron, potem dokładnie w jajku i w panierce panko. (równie dobrze może być to zwykła bułka tarta) Gotowy kotlet wrzucamy do smażenia i przy okazji doglądamy ryżu.



Panko vs bułka tarta.
Zoom na bułkę tartą.
Zoom na panko.



Gdy nasz kotlecik się smaży a ryż gotuje, możemy przygotować sos. Połowę Kostki mięsnej Winiary drobno kroimy na deseczce, żeby lepiej się rozpuściła oraz obieramy cebulę. Będziemy potrzebować również połówki. Pozbywamy się końcówek. Kroimy na ‘piórka’ poprzez cięcie pionowe wzdłuż cebuli. Powstaną w ten sposób takie fajne paseczki, które rozwarstwią się przy gotowaniu. Wrzucamy wszystko do małej patelni, dosypujemy cukier, sos sojowy i całość zalewamy wodą.









Kiedy kotlet jest gotowy wykładamy go na pokrytą ręcznikiem papierowym deskę do krojenia, na której nieco wystygnie i osiąknie z tłuszczu. My w tym czasie możemy nastawić patelnie z sosem. Gotujemy ją pod przykryciem na średnim ogniu. Kiedy całość zacznie się gotować to zmniejszamy ogień i gotujemy do momentu, w którym cebula się rozdzieli i zmięknie.




Ugotowany ryż przekładamy do wysokiej miseczki. (może być taka do Muesli) Odsączony kotlet kroimy na paski o grubości około 1 cm i kładziemy na ryżu. Jeżeli cebula jest już szklista, dodajmy lekko rozbite jajko i natychmiast przykrywamy pokrywką. Możemy podkręcić ogień na wysoki i liczymy do 15 sekund. Potem wyłączamy palnik i pozwalamy dojść jajku jeszcze przez minutkę. Tak przygotowaną aromatyczną ‘jajecznicę’ przekładamy do miseczki nad kotletem i voila. Gotowe.





Jeżeli chcecie, żeby wasz schabowy był bardziej aromatyczny i wilgotny to tuż przed dodaniem jajka do cebuli, możecie położyć najpierw tam jego a dopiero później zalać jajkiem. Dalsza procedura jest taka sama.
Gotowe~!

Itadakimasu, możecie już delektować się gotowym daniem. Pamiętajcie o tym, gdy zdarzy się Wam jeść coś japońskiego czy to restauracji w kraju czy w Japonii, żeby nie wbijać pałeczek do miseczki z jedzeniem. Japończykom bardzo coś takiego się nie podoba, ponieważ kojarzy im się to z zapalaniem kadzidełek na grobach zmarłych. Więc warto to zapamiętać.

Tak się pałeczek nie wbija.
Całość jest bardzo sycąca i smaczna. Jajko i cebulka smakuje słodką kostką mięsną a ryż (ugotowany moim sposobem) jest puchaty i lepki. Przyjemnie kontrastuje z chrupkością kotleta. Prawdę powiedziawszy jest to pierwszy przepis, który wypróbowałam po zobaczeniu filmiku Cooking with Dog kilka lat temu. Od tej pory moja wersja się nie zmieniła a katsudon na stałe zagościł w moim menu.


Para jest zóa. D:



Skoro jesteśmy w temacie pałeczek, co powiecie o takich?:


Co najlepsze powstała cała seria tego typu pałeczek bazujących na prawdziwych katanach. W tym przypadku mamy do czynienia z kataną należącą kiedyś do pana feudalnego Shingen Takeda.
Dla zainteresowanych zakupem pałeczek, zapraszam na AmiAmi.

Czas przygotowania potrawy: 35 min
Egzotyczne składniki: sos sojowy(każdy byle nie ciemny!) + panko
Koszt jednej porcji: około 5-6 zł*
*Zakładając, że nie liczymy całkowitego kosztu kupienia produktów tylko sumę od ilości użycia w przepisie.

piątek, 26 kwietnia 2013

SAO: Aincrad Arc - Haczyk do torby: Asuna


Przenośny haczyk do torby z Japonii czyli nieprzewidziana notka o nieprzewidzianym zakupie.

Macie czasami takie chwile słabości, w których impulsywnie kupujecie rzeczy bez większego namysłu? Ja tak mam. Najlepszym o to przykładem jest ten breloczek. Czy tam haczyk. Byłam świeżo w trakcie czy po obejrzeniu anime Sword Art Online – jednej z najgłośniejszych ekranizacji minionego sezonu i dość płodnego pod względem gadżetów tytułu.

Ponieważ serial przypadł mi do gustu od razu polubiłam główną bohaterkę. Dlatego od czasu do czasu przeglądałam gadżety na amiami właśnie z jej podobizną. Pewnego listopadowego dnia zobaczyłam nowe produkty z SAO. W oko od razu wpadł mi ten wzór.

Bag hanger charm? Kwadracik z podobizną Asuny? Przez chwilę nie wiedziałam jak podejść do tematu. Dopiero kiedy powiększyłam jedno ze zdjęć umieszczonych przez amiami na ich stronie, zrozumiałam gdzie tkwi ‘haczyk’. Po czym olśniło mnie i stwierdziłam, że to najgenialniejsza rzecz jaką kiedykolwiek ktoś wymyślił. (poza figurkami do minijacka) Dodałam wpis na Tsuki-Board i zamówiłam. Termin wydania pokrywał się z moimi urodzinami więc prezent miałam już z głowy.

Po jakimś czasie zapomniałam, że w ogóle ją zamówiłam ale anulować jej nie zamierzałam. Stwierdziłam, że to pewnie będzie jedyna rzecz z Asuną na jaką mnie będzie stać i że ten gadżet może mi się przydać.
No i boom, przyszło wezwanie do zapłaty od ami, spoko przelałam i zaczęło się wyczekiwanie paczuszki. Nie szła jakoś wybitnie długo. W sumie to nawet nie pamiętam, ale na pewno mniej niż 2 tygodnie. Zamiast kartonowego pudła, które jest wprost proporcjonalnie wielkie do małego produktu, dostałam pokaźnej wielkości kopertę bąbelkową. Zdziwiłam się. Ale właśnie tym sposobem mojemu listonoszowi jeszcze się chciało przynieść mi ją pod drzwi. Za to ma propsa.

Rozpakowałam i tu czekało mnie rozczarowanie. Skubańce zmienili grafikę na haczyku. Tzn twarz Asuny została bez zmian tylko zamiast tytułu serii widnieje jej imię. Jakoś wolałam wersję pierwotną. Ale ja się długo zazwyczaj nie złoszczę więc szybko wypakowałam to małe cudeńko z folii. Przyjemnie ciąży w dłoniach. Nie jest ani za ciężkie ani za lekkie, mimo, że w większości jest z metalu. Zacisnęłam zęby i starałam się odchylić złożony hak, żeby móc go wykorzystać. Dopiero za którymś razem kiedy nie bałam się użyć siły, mechanizm puścił. Rany, ja mam się z tym tak mocować codziennie?!








W akcie złości złożyłam wszystko z powrotem i odłożyłam zawieszkę na biurko. Prawdę powiedziawszy znowu zapomniałam o niej. Dopiero parę miesięcy później, w kwietniu, stwierdziłam, że może przypnę ją do swojej szmacianej torebki w drodze na zajęcia.

Podczas drogi haczyk mi nie odpadł pomimo, że miałam pewne wątpliwości do wytrzymałości kulkowego łańcuszka i kiedy dotarłam do klasy, wypakowałam to co miałam a resztę zawiesiłam. Ciężkość torby doskonale sprawdza się w roli dociążenia. Mechanizm nie spada, nie przesuwa się na boki, po prostu wszystko pokornie wisi.



Wychodząc z zajęć zrobiłam mini furorę kiedy jedna z moich koleżanek zauważyła ten haczyk. Stwierdziła, że ‘mała rzecz a cieszy’. Ja również się pod tym podpiszę. Mała rzecz, może impulsywna na którą się troszkę pogniewałam, ale cieszy.





Informacje o produkcie:

Postać: Asuna Yuuki
Seria: Sword Art Online
Producent: Chara-Ani
Typ gadżetu: Zawieszka na torbę
Wymiary: 40x40x9mm
Zakupione w: AmiAmi.com
Cena: 1050 jenów, ja zapłaciłam około 57 zł z przesyłką
Data wydania: Późny styczeń 2013

niedziela, 21 kwietnia 2013

SHIN CUP od NONG SHIM


Pamiętacie firmę NONG SHIM? Tę z recenzji zupki? Mam dla Was dobrą wiadomość: dorwałam wersję w pudełeczku. Proszę Państwa, przedstawiam Wam SHIN CUP.

TADAAA~ Oto i wspomniana przeze mnie zupka. Jest zgrabnie zabezpieczona folią co by ktoś niechcący w sklepie wieczka nie podważył. W sumie to nawet dobry pomysł.




Pewnie zdjęcia tego nie oddadzą ale znak SHIN na opakowaniu jest wypukły. Fajnie się po nim przejeżdża palcem. (skrzywienie zawodowe do wypukłych wydruków) Ale poza tym, że daje efekt wypukłości to nie posiada innej funkcji. Jakoś nie zapobiega dodatkowo wyślizgiwania się kubka z dłoni. Nie to, żeby opakowanie było jakieś ekstremalnie śliskie. Leży w dłoni dość komfortowo.




Ale przejdźmy do konkretów. Skoro mamy do czynienia z zupką w pojemniczku to logika nakazuje nam zalać zawartość wrzątkiem. Tak też było w tym wypadku. Zagotowałam wodę, wsypałam saszetkę z bazą zupy, zalałam do wyznaczonej linii, zakleiłam wieczko z powrotem. Musiałam czymś je dociążyć bo materiał, z którego zostało wykonane pod wpływem otwarcia nieco się odkształciło a buchająca para też tutaj nie sprzyjała.







5 minut minęło a ja zrobiłam się głodna. Trzeba zjeść coś na śniadanie. Niezdrowe jedzenie jest zdecydowanie najlepsze na początek dnia.

Pierwsze spostrzeżenie? Jakie duże kawałki shiitake. Ogólnie jestem wielką fanką grzybów,(poza pleśnią) a szczególnie shiitake, więc kiedy znajduje je w daniach to jestem przeszczęśliwa. W wersji zupki do gotowania również wystąpiły te grzyby ale były w o wiele mniejszych kawałkach. Stąd też moje zaskoczenie kiedy naliczyłam 3 poprzeczne plasterki a nie żadne śmieszne kosteczki.



Shiitake~ <3


A co z samym smakiem? Muszę powiedzieć, że nie wiem. Kiedy jadłam ją byłam chora i straciłam prawie całkowicie smak. Czułam tylko lekkie pieczenie. Dmuchanie nosa między kęsami nie pomogło. Pomyślicie więc, na cholerę brałam się za recenzje smaku zupki skoro nie mogłam jej posmakować? Raz już zdarzyło mi się ją zjeść i jeżeli mnie pamięć nie myli, to była identyczna jak ta gotowana. Nawet makaron był taki fajny. Zazwyczaj makaron w zalewanych zupkach mi nie smakuje a tutaj byłam w stanie go zaakceptować.
Co bym poleciła: wersję w kubku czy gotowaną? Wiadomo, że ta gotowana będzie smaczniejsza ale jeżeli nie macie warunków ani kuchenki pod ręką, wersja kubeczkowa też daje radę. To chyba do tej pory najlepsza taka zupka jaką jadłam. Polecam.



Czy sięgnę po nią raz jeszcze? Chętnie.

Smak oceniam na: Bardzo dobry.

Informacje o produkcie:
SHIN CUP
Producent: NONG SHIM, Seul, Korea.
Wartość odżywcza w jednej porcji: 330 kcal.
Zakupione w: Kuchnie Świata, Magnolia, Wrocław.
Dostępne: Większość sklepów z orientalną czy sprowadzaną żywnością typu Kuchnie Świata, Allegro.
Cena: Około 5 zł.