Nikuman 肉まん

W poszukiwaniu czegoś ciepłego i sycącego na trudne, polskie, zimowe wieczory, zawędrowałam myślami aż do Chin. A potem zrobiłam szybką przesiadkę do Japonii. Czy znalazłam coś idealnego i wartego zachodu? Myślę, że tak. Kojarzycie może bułeczki robione na parze, tzw. pampuchy?  Dobrze, bo są one bliskie mojemu przepisowi. Co byście powiedzieli, jakby zostały one nadziane aromatycznym mięsem, warzywami oraz grzybami? Otrzymalibyście super popularne bułeczki baozi. Ponieważ przepis mam stricte japoński, nazwiemy je nikuman.

Nikuman 肉まん(mięso + bułeczka na parze), pochodzą oryginalnie z Chin. Wedle przekazu, pochodzą już z 3 wieku naszej ery. Więc mamy do czynienia, z daniem o długoletniej (wiecznej…?) tradycji. W Japonii są sprzedawane najczęściej pod koniec września aż do kwietnia i idealnie robią za ciepłą przekąskę na zimowe, pochmurne dni. Są tak popularne, że każda sieciówka ma swoje warianty, gdzie sprzedaje je na ciepło. Nie wspominając o przydrożnych straganach, gdzie te, oryginalnie były sprzedawane. Ponieważ o ich dostępność jest raczej nie trudno, a nikt latem nie myśli o jedzeniu parzących wręcz bułeczek, bardzo mało osób robi je ręcznie w swoim domowym zaciszu. Niestety, znajdujemy się w Polsce, gdzie o takie specjały raczej trudno a na pewno nie za sensowne pieniądze. Dlatego gorąco Was zachęcam do zrobienia ich samemu.

Będziemy potrzebowali: (lista składników na 8 sztuk)


Na ciasto:
  • 250g mąki (obojętnie jaka, ale tortowa jest raczej najlepsza)
  • 1 łyżeczkę drożdży instant
  • 1 łyżeczkę proszku do pieczenia
  • 5 płaskich łyżeczek cukru
  • 1 łyżkę oleju sezamowego (najlepiej surowego)
  • 130 ml bulionu shiitake wymieszanego z gorącą wodą
  • Szczyptę lub dwie soli


Na farsz:
  • 150-200 g mięsa wieprzowego (mielonego albo drobno pociętego na kostkę lub plastry)
  • Duża szczypta soli
  • Mała szczypta pieprzu
  • 1 łyżeczka cukru
  • 1 łyżeczka sosu sojowego
  • 1 łyżeczka sosu ostrygowego
  • 1/8 łyżeczki przyprawy pięć smaków
  • 1 łyżka skrobi ziemniaczanej
  • 1 łyżeczka oleju sezamowego (najlepiej surowego)
  • 1 spory liść kapusty (lub 2 mniejsze)
  • 1 średnia cebula + zielona część młodej cebuli
  • 1 łyżka pokrojonego świeżego imbiru (lub łyżeczka sproszkowanego)
  • 2 namoczone przez noc grzyby shiitake
Tipsy: przygotujcie też papier do pieczenia, duży garnek + pokrywkę + tackę do grilla + ściereczka lub parownik bambusowy



Jeżeli planujecie zrobić to danie, proponuję wyjąć dwa suszone grzybki shiitake/poku/Twardnika japońskiego, oczyścić je pod bieżącą wodą i zalać je około 200 ml wody. Polecam dociążenie je czymś, np. filiżanką i zostawić je tak przez noc. Mamy pewność, że na drugi dzień, będą mięciutkie i oddadzą trochę smaku do bulionu, który potrzebny nam będzie do wyrobienia ciasta. Kiedy to mamy z głowy, będziemy mieć za sobą najbardziej upierdliwą rzecz. (czasem mam ochotę zjeść nikumany ale przypominam sobie o nich dopiero w ciągu dnia, bez namoczonych wcześniej grzybków…)





Nastawiamy wodę, aby ta się zagrzała. W między czasie łączymy wszystkie suche składniki do ciasta + olej sezamowy. Mieszamy. Bierzemy shiitake z lodówki, wyciskamy ich soki do miseczki i odkładamy je gdzieś na talerzyk. Odlewamy 100 ml bulionu i dolewamy około 30 ml wrzącej/gorącej wody. Powoli dodajemy ją do ciasta i mieszamy.



Rozrabiamy ciasto do momentu, w którym będzie na tyle chłonne, że pozostawi czyste ścianki. Wykładamy je na posypany mąką blat i ugniatamy przez jakiś czas, dopóki nie zrobi się gładkie. (około 10 min roboty)
Zagniecione ciasto wstawiamy do miski i zaklejamy je folią. Odstawiamy w ciepłe miejsce do wyrośnięcia i zapominamy o nim przez większość czasu. (polecam położenie niedaleko ciepłego kaloryfera, za TV lub niedaleko działającej kuchenki/piecyka) Przypominamy sobie o nim po około 40 minutach.

bonusowe zdjęcie ze wścibskimi gołębiami
Ciasto nie zostało super wyrobione, ale i tak wyszło.
Postarajcie się, żeby Wasze było jednak gładkie.

W między czasie, możemy spróbować zmontować swój własny parownik. Bierzemy aluminiową tacke do grilla i nacinamy ją na rogach, prawie odcinając kwadraty. Zaginamy powstałe ścianki i mierzymy do garnka. Jeżeli średnica nam nie pasuje, docinamy mocniej i wkładamy. Nie jest to może idealne rozwiązanie, ale spełnia swoją funkcję. Tym bardziej jeżeli nie chcecie wydawać pieniędzy na parownik bambusowy, to jest chyba najtańsza opcja.



Bierzemy pasującą pokrywkę, podkładamy pod nią ścierkę i przewiązujemy jej końce przez uchwyt. Zawiązujemy. Dzięki temu pokrywka nie będzie nam skakać i będzie pochłaniać odpowiednią ilość pary. Tadaa, nasz parownik jest gotowy. Możemy nalać do niego wody i nastawić.



Kiedy spod niego zacznie wydobywać się para, wrzucamy do środka liść Kaputy i zamykamy pokrywę. Dusimy przez około minutę, dwie i wyłączamy palnik. Sflaczały liść wykładamy na talerz, żeby nam przestygnął.


Możemy zabrać się za przygotowanie pozostałych składników.

Jeżeli macie mięso mielone, to problem jego przygotowania macie z głowy. Jeżeli macie mięsko w bryłkach, no to musicie je zmielić. Nie powiem Wam jaka jest najlepsza część wieprzowiny, bo każdy ma swoje preferencje. Najczęściej dostajemy mielony karczek, sprzedawany jako mięso mielone. Ew. dodatek szynki, ale to rzadko. Jeżeli mamy mięso a’la boczek/żeberka, to zmrażamy je przez godzinę w lodówce i wykrajamy cieniutkie plasterki, które potem kroimy na mniejsze kawałki.



Jeżeli mamy do dyspozycji cieniutko pokrojone steki ze schabu, to kroimy je w kosteczkę. Ważne aby tylko nie były za grube.




Cebulę obieramy i kroimy na kostkę. Jej zieloną część po prostu kroimy jak leci, żeby uzyskać małe krążki.
Imbir myjemy i obieramy. Tez kroimy go na malutką kosteczkę.



Shiitake odkrajamy ogonki i kroimy same kapelusze w kostkę.





Do mięsa dodajemy wszystkie przyprawy i dokładnie mieszamy. Na samym końcu dodajmy skrobię i również mieszamy.



Kiedy kapusta nam ostygła, wykrajamy twardą część, resztę zwijamy w ciasny rulonik i tniemy w poprzek. Tak otrzymane paseczki, tniemy w drugą stronę aby uzyskać kosteczkę. Trzonek tniemy również w kosteczkę. Całość zawijamy w papier ręcznikowy i wyrzynamy nad zlewem.



Odsączoną kapustę dodajemy do mięsa, razem z imbirem, shiitake i cebulą. Mieszamy.  Pozostało nam tylko rozdzielić aromatyczny farsz i uformować z niego kuleczki.



W tym celu, uklepujemy zawartość w miseczce i kroimy na 8 równych części. Nalewamy nieco oleju sezamowego na dłonie i staramy się oderwać kawałeczek masy, formułując ją w kulkę. Robimy tak pozostałe 7 razy. Oliwimy dłonie kiedy tylko trzeba.


Przez ten czas, nasze ciasto powinno już wyrosnąć. Było nafaszerowane solą i cukrem, więc drożdże miały co jeść. A jakby to niewystarczająco je spulchniło, to proszek do pieczenia powinien dać radę. Tak więc, nie martwcie się.


Jak sprawdzić, że ciasto wyrosło jak należy? Bierzemy palucha, obsypujemy go mąką i dźgamy ciasto w sam środek. Tylko raz. Jeżeli po wyciągnięciu na powierzchni wciąż utrzymuje się otwór, no to gratulacje, misja zakończona.


Ugniatamy nieco ciasto, żeby wypuścić niepotrzebnie nagromadzone w nim powietrze. Posypujemy nieco mąki na blat i wykładamy je. Formułujemy nieduży wałek.


Bierzemy nóż i kroimy w połowie. Potem w połowie połowy. A następnie w połowie połowy-połowy. Tak aby otrzymać 8 równych części. Każdy kawałeczek szczypiemy i formułujemy z niego kuleczkę i odkładamy gdzieś z boku. Gotowe, przykrywamy wilgotną ściereczkę i odstawiamy na 10 minut. Ciasto w tym procesie nieco zmięknie i łatwiej nam będzie je potem rozwałkować.


Przez ten czas możemy znowu nastawić wodę w parowniku, żeby się zagotowała i w między czasie powycinać z papieru do pieczenia kwadraty o boku średnio 10 cm lub większe. Kiedy woda zaczęła wrzeć, wyłączamy palnik i zostawiamy do ostygnięcia.


Zostało nam ulepienie bułeczek. Wbrew pozorom, nie jest to takie trudne, ale wymaga wprawy. Najłatwiej jest wtedy, kiedy farszu jest nieco mniej w porównaniu do ciasta. Wtedy łatwiej jest je nim owinąć. Postarajcie się więc dobierać kuleczki farszu, odpowiednie wielkością do kuleczek ciasta.


Bierzemy ciasto i układamy je na posypanym blacie. Jeżeli jedna strona ma nieładne łączenia, to odwracamy je górą do nas, zostawiając gładką stronę na mące. Rozwałkowujemy. Po kilka razy z kilku stron. Jeżeli ciasto się będzie kleić to możemy posypać wałek mąką, byle nie dużo, bo potem ciasto się nie sklei. Gotowy placek, szczypiemy palcami na krawędziach, aby zrobiły się cieńsze i układamy po środku farsz. Nie mam w tym super wprawy, dlatego i Wy również nie powinniście się przejmować kiedy od razu Wam nie wyjdą. I tak będą smaczne.



Łapiemy krawędzie i po trochu przyszczypujemy je do środka, starając się zakryć cały farsz. Na końcu zbite końcówki lekko przekręcamy i odkładamy na kawałku papieru do pieczenia. Robimy tyle, ile zmieści się na pierwszy rzut. Przeciętnie mieści się połowa, ale to musicie sami zobaczyć. Pozostałe jeżeli ulepimy w między czasie, to też przykrywamy je wilgotną ściereczką aby nie wyschły.


Układamy nikumany wewnątrz parownika tak, aby ciasto nie dotykało siebie nawzajem ani ścian garnka. Do tego potrzebny nam był papier do pieczenia. Zamykamy wieczko i zostawiamy je pod wpływem stygnącej pary na od 12 do 20 minut. Ja zazwyczaj czekam bliżej tych 20, żeby mieć pewność, że ciasto wyrośnie jak należy. Jeżeli bułeczki się otworzą to nie zrażajmy się tym, poprawmy je, dociągając palcem czy widelcem końcówki ciasta aż się zamkną. Możemy też przesunąć je, jeżeli przykleiły się do drugiej lub coś innego się z nimi stało. Nie panikujmy. Przykrywamy je kiedy uznamy, że nie potrzebują więcej poprawek i nastawiamy panik na max. Kiedy woda zacznie się gotować, przykręcamy ogień na średnio-mały. Czekamy do 15 minut. Po tym czasie, nasze nikumany powinny być gotowe. Wyciągamy je najlepiej szczypcami i układamy gdzieś, aby nieco przestygły. Po chwili ich skórka zrobi się sztywniejsza a wnętrze ciasta będzie ciepłe i sprężyste. Prawie tak samo jak w normalnym pieczywie.



Moje jak widzicie nie wyszły idealnie, ponieważ tacka była nierówna i ciasto pozapadało się w krawędzie lub otworzyło. Jeżeli macie parownik, to powinny Wam wyjść okrągłe i równiutkie. Ale to nie konkurs piękności, zatem jak one smakują? Wyśmienicie. Farsz jest dobrze przyprawiony, co i rusz czujemy aromat imbiru oraz przyprawy pięciu smaków. Po jakiejś chwili, wchodzi na plan grzybek shiitake. Cebula i kapusta praktycznie jest niewyczuwalna.



Ja zakochałam się w cieście na nikumany. Czuć w posmaku lekką słodycz i aromat grzybowego bulionu, ale wszystko jest delikatne i nienachalne. Najlepsze smakują ciepłe, świeżo wyciągnięte z parownika. Ale na zimno, też da się je zjeść. Polecam zrobienie je dla 2-4 osób. (zależy jaki apetyt) Tylko ostrzegam, wciągają.

Przepis opracowany na podstawie przepisu Cooking with Dog.

Czas przygotowania potrawy: 90 min
Egzotyczne składniki:  suszone grzyby shiitake, sos ostrygowy, olej sezamowy
Koszt jednej bułeczki: około 1-2 zł*
*Zakładając, że nie liczymy całkowitego kosztu kupienia produktów tylko sumę od ilości użycia w przepisie.

Pytanie do Was: na jaki przepis macie ochotę następnym razem? Na zupę, coś sytego, coś słodkiego? Dajcie znać~

24 komentarze:

  1. Jadłabym :Q_ ciasto drozdzowe to cos co uwielbiam *-*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam~ smakują jak zwykłe... bułki, tylko na parze. XDD

      Usuń
  2. Aż się głodna zrobiłam, fajny przepis :) Ja bym chętnie zobaczyła jakiś przepis na zupkę ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję~ Nie polecam odwiedzania tego bloga na głodniaka... xD" Zupkę da się załatwić. ;3

      Usuń
  3. Od razu dodam, iż Ishowe nikumany to niebo w gębie, miałem zaszczyt próbowac i jestem z tego powody niezmiernie rad :3
    Kiedyś sam będę musiał takie coś skonstruować, może nawet wcześniej niż później bo mam ochotę na coś z imbirowym posmakiem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Awww, dziękuję. ;w;
      Rób rób, bo jest warto. Pomyślę co innego imbirowego też można wykombinować jak wpadnę Was odwiedzić~

      Usuń
  4. Genialne *,* Musze kiedyś spróbować, chociaż to całe zaklejanie trochę mnie przeraża xD Zamiast papieru spróbowałabym wykorzystać papilotki do babeczek, bo w domu tego od groma i nie ma jak zużyć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobra myśl z tymi papilotami~~! :3 Aż kiedyś sama spróbuje. Użyj tych największych do muffinek, bo ciasto sporo jeszcze rośnie w pierwszej fazie na parze...

      Usuń
  5. Mniaaam ;------; Zawsze robię ten sam błąd i odwiedzam bloga głodna xD Na szczęście miałam bagietę czosnkową :D Następnym razem liczę na coś słodkiego! :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bagietka czosnkowa saves the day. xD
      Coś wymyśle, mam nawet pomysł~ :3

      Usuń
  6. Randomowe gołębie rządzą!
    O, matko. Wydaje się, że dużo przy tym pracy, składników (nigdy w życiu nie widziałam sosu ostrygowego :O gdzie ty to zdobyłaś?!), a grzybki shitake mam od dłuższego czasu i nie wiedziałam jak je wykorzystać! Mam szansę XDD. Oprócz tego zrobiłam się głodna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta parka zawsze mi wysiaduje na parapecie i sępi o jedzenie. Jak otworzy im się okno, to normalnie do kuchni wchodzą, robiąc rewizję... Nazwałam je Piknik 1 i Piknik 2.
      Roboty sporo, ale podobne to do czasu włożonego w pierogi więc nie narzekam. xD Sos ostrygowy jest dość popularny. o.o W większym Społemie/Gama można je znaleźć albo w Tesco na stoisku z jedzeniem orientalnym. Szczególnie ten od TaoTao. Jest popularny, tani i sprawdzony. Jak coś to mogę znaleźć jeszcze inne przepisy na ich wykorzystanie. XD Wybacz. ;u;

      Usuń
  7. Głodno mi ;-;
    Czemu mi to robisz.
    Czemu
    Już prawie byłam na diecie.
    <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wygraj z dietą zanim to dieta wygra z Tobą. ;_; orz
      skądjatoznam

      Usuń
  8. CZEMU, ISHYYYY, CZEMU. ;-; TERAZ JESTEM GLODNA :<
    I te golebie... XDDD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam. ;u;" Już nie będę o jedzeniu. XD" Tylko co jakiś czas...
      Te gołębie są mistrzowskie. Jak się ociepli to znowu będą mi piknikować na parapecie... <w<"

      Usuń
  9. Wygląda przepysznie, naprawdę! :D Zawsze lubiłam takie rzeczy. Idę robić racuchy, nie mogę zrobić tych chińskich pampuchów :C

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. <3 Racuchy też są pyszne, sam bym je teraz zjadła. *q*

      Usuń
    2. Ile czasu rośnie ciasto na racuchy? ;__;

      Usuń
    3. Zgaduje, że chodzi Ci o drożdżowe: http://www.mojewypieki.com/przepis/racuchy-drozdzowe
      Tutaj znalazłam taki przepis, rozpisane jest ile rośnie. o.o Sama nigdy racuchów nie robiłam to nie wiem czy jest jeszcze inna jakaś metoda na nie.

      Usuń
  10. o, cos calkowicie nie dla mnie XD niemniej jednak wyglada dosc ciekawie. a nastepny przepis moze... na cos slodkiego? /winks
    btw jutro zamierzam wyprobowac Twoj przepis na castelle! :D

    OdpowiedzUsuń
  11. Weź ten przepis jest dla mnie zbyt skomplikowany, chociaż wyglądają tak smacznie. T.T Przy czym jak zapytałam współlokatorkę, czy chce zrobić nikumany to odpowiedziała entuzjastycznie, że tak. xD

    OdpowiedzUsuń

 

Zaprzyjaźnione strony

O mnie

Moje zdjęcie
Zbieram różniste różności od dziecka. Teraz jest czas na figurki made in Japan z pieczątką z Chin (a może na odwrót..?). Przygotujcie się na zrzędzenie, opinie, recenzje, szmery bajery oraz zdjęcia właściwie czegokolwiek co może mi wpaść w ręce i pachnie chociaż trochę Japonią i nie tylko, bo w sumie czy jest powód by NIE zrobić wpisu na temat małej moe przywieszki?