O gotowaniu słów kilka i nie tylko czyli Ishy na wakacjach.

Hej, wybaczcie, że notka nie na czas ani temat, ale obecnie jestem na wyjeździe a.k.a. wakacjach. Nie, nie nad morzem. Ani w górach. W mieście. Bo tak prawdziwe mieszczuchy spędzają lato. W cudzych miastach.

Widok z okna czyli zgadnijcie gdzie jestem.
Pomysł na notkę przyszedł do mnie dość impulsywnie, przebywanie z ludźmi czasami inspiruje, wiecie… I poza tym, że chciałam Wam oznajmić, że test pocków opóźni się (no-co-ty), to chciałam napisać coś o mnie. 

Witam, jestem Mariusz D., lat 17, chętnie Was poznam…

Nie, nic z tych rzeczy.

Po pierwsze kilka osób się mnie pytało/dziwiło, dlaczego gotuje dania kuchni japońskiej, potocznie zwane ‘skośnymi’ lub ‘weaboo’ w moim kręgu. Słyszałam też zarzut, że nauczenie się gotować zarąbistych potraw włoskich to było by to. I tak i nie. Już wyjaśniam.

Dlaczego gotuje?

Ponieważ trudno w Polsce o dania pochodzące z Kraju Kwitnącej Wiśni. A kiedy już znajdziemy taka restauracje to często nie ma tam dań, które nas interesują. Nie wspominając o tym, że każda wizyta w restauracji trochę kosztuje i za odpowiednio bogate danie, trzeba odpowiednio dużo sypnąć. Mnie na takie częste wypady nie stać. Nie żałuje też tego. Wracając do tematu, gotuję, bo zrobienie czegoś nowego (i smacznego w większości przypadków) sprawia mi frajdę, chociaż nie przepadam za siedzeniem w kuchni. Nie gotuję ‘dziwnych potraw’, żeby komuś zaimponować. Gotuje, bo chcę spróbować innych smaków. Chociaż wiem, że kiedy pojadę do Japonii to na pewno te same potrawy mnie zadziwią. I o to chodzi. O zdobycie nowych doświadczeń i nauczenie się czegoś nowego.

Nikuman~
Słyszałam też kwestię, że robienie dań azjatyckich nigdy nie będzie tym samym jak w kraju, z którego to danie się wywodzi. Bingo. I to samo można powiedzieć o kuchni włoskiej, francuskiej, niemieckiej, ukraińskiej czy żydowskiej uprawianej poza rodzinnymi krajami. Wystarczy, że mamy mięso nie z takiej hodowli jak trzeba, warzywa albo sprowadzane albo ze szklarni czy uprawiane na innej glebie i innym klimacie, nie mówiąc o tym, że zrobienie wędliny, która smakowałaby jak ta zagraniczna jest prawie niemożliwe… Zdaje sobie z tego sprawę, że to co gotuje, nawet z pomocą japońskich składników nigdy nie będzie tym samym. Czy to w restauracji czy u Japończyka mieszkającego w Polsce.

Czy codziennie gotuję dania japońskie?

Nie. Jestem polką urodzoną w Polsce. Na co dzień jem polskie potrawy. Często jem warzywa na patelnie, ryby, potrawy jajeczne i mięso. Lubię sałatki i staram się ograniczyć jedzenie ziemniaków czy pieczywa. Zazwyczaj nie jadam zup. (ironiczne co nie?) Nie lubię słodyczy tak bardzo jak inni ludzie myślą, za to uwielbiam wszystko co słone i chrupie. Oczywiście zdarzają się takie momenty, że zrobię cos japońskiego kilka dni pod rząd, ale nie jest to zbyt często. Normalnie kiedy studiuje, to gotuje ‘skośne’ potrawy, średnio dwa razy na tydzień.

Ostatnio upichcony przeze mnie obiad: mizeria + dukaty rybne.
Umiem ugotować coś innego?

Owszem, jedynie biszkopt pozostanie moim odwiecznym wrogiem w kwestii gotowania…

Kiedy będzie następna notka i o czym?

Jak przyjadę z wakacji, czyli może ten wtorek lub środa. Oczywiście będzie to notka o pockach. Następna będzie o gotowaniu i przewiduję też notkę specjalną. Ogólnie planuje kilka nowych rzeczy, mam nadzieje, że dojdą one do skutku jak najszybciej. Recenzja figurki też się pojawi. Co prawda figurka na którą czekałam się mocno opóźnia, ale mam nadzieje, że ją wkrótce obfotografuje.

Zakupy na bogato bo tym razem zapłaciłam za torebkę.
Już niebawem...
Co robiłam na wakacjach?

Obijałam się. Od tego są wakacje, nie? Spotykałam się z przyjaciółmi, nocowałam u przyjaciółki, która głównie gotowała, denerwowałam rodzinę, trochę zwiedzałam, przegrzałam się na słońcu i myślałam o Was, czytelnikach. Kiedy widzę, że Was na liczniku przybywa bardzo się cieszę i motywuje mnie to do pracy nad blogiem i zmian. Serdecznie Wam dziękuję! *^^*

Dorayaki i noga mojej przyjaciółki w roli głównej.
Smażą się~
NUTELLA. <3
Oraz dżem malinowy,
Dodatkowo letni WonFes 2013 dopiero się skończył i jak zwykle przeczuwam pustkę w portfelu... Głównie za sprawą tej figurki:

Źródło: blog.livedoor.jp
Trzymajcie kciuki aby udało mi się ją upolować.

To do następnego, mam nadzieje, że Wasze wakacje/urlopy będą równie udane i pełne inspiracji~

14 komentarze:

  1. Jedzeniee lobam jedzenie Akasaaaaaaaakaaaaa *nagle tęsknie za Kielcami* // random

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W Akasace jest fajnie~ Chociaż odkąd zaczęłam gotować to mam wrażenie, że niektóre z ich dań są mocno przerobione/okrojone... Ale sushi fajne. <3 Byłaś w Akasace Express?

      Usuń
  2. Ta Asuna jest zacna... Ach... A chciałam zrobić przerwę w kupowaniu ;_;

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znam ten ból. ;_; No nic, będzie tylko ta Asuna od nowego roku~

      Usuń
  3. Jedzonkoooo~ Dorayaki wyglądają przepysznie. *ślini się*
    Ja też poległam po zapowiedziach przed i po WonFestowych~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I takie były. Uzależniłam się od nich. <3
      No niestety, WonFesy mają to do tego, że pustoszą portfele. ;_;

      Usuń
  4. Oooo zjadłabym to zrobione przez Was dorayaki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I słusznie, były smaczne. <3 Kiedyś muszę je sama ogarnąć i podać przepis~

      Usuń
  5. Omnomnom.
    Też czasem gotuję japońskie dania, ale najczęściej robię sushi i onigiri. Byłam nie tak dawno w restauracji kuchni azjatyckiej i jadłam ramen za 26 zł.. Więc tak czy siak to prawda że jest drogo, ale w domu raczej nie dałabym rady zrobić ramenu ze względu na to, że składniki są raczej ciężko dostępne, można je najprędzej kupić przez internet, ale i tak wyjdzie drogo. Aczkolwiek jeśli chodzi o sushi to na pewno bardziej się opłaca zrobić samemu bo przeciętnie ok 18 kawałków kosztuje gdzieś nawet 30 złotych ;c
    Chętnie bym sobie zrobiła te dorayaki *-*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ramen za 26 zł?! Oh shi- W której knajpce tak drogo go serwują? Hana sushi?
      Zgadzam się, dlatego od kilku lat skrzętnie kolekcjonuje składniki do ramenu, żeby kiedyś go móc zrobić. ;u;
      Ale suma sumarum, zrobienie czegoś własnoręcznie w domu zawsze wyjdzie taniej. Bo owszem, składniki mogą być drogie, ale przecież nie od razu wszystko zużyjemy na pojedynczą porcję. W przeliczeniu ile faktycznie wychodzi na jedną porcję, zazwyczaj wychodzi o wiele taniej niż w restauracji.
      Sushi zawsze się bardziej opłaca. xD Niestety ja nie umiem robić go takiego jak z restauracji. ;__;
      Było przepyszne. <3 Następnym razem wypróbuje inne nadzienia~

      Usuń
  6. Szkoda, że osoby o tak zdrowym podejściu jak Ty są tak rzadko spotykane :C Można by powiedzieć, że ofiar ,,łibo" coraz więcej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, mam nadzieje, że to nie był sarkazm. xD" Bo w środowisku moich znajomych przez samo pichcenie 'skośnych' potraw i kolekcjonowanie figurek uchodzę za złego 'łibu'. v_v

      Usuń
    2. ... I nawet nie próbuj tego negować~
      Jesteś łibu do mojego chuuni.

      Usuń
    3. ... Tusia go home, you're drunk. xD

      (a jak nie jesteś Tusią to się zdziwię o.o)

      Usuń

 

Zaprzyjaźnione strony

O mnie

Moje zdjęcie
Zbieram różniste różności od dziecka. Teraz jest czas na figurki made in Japan z pieczątką z Chin (a może na odwrót..?). Przygotujcie się na zrzędzenie, opinie, recenzje, szmery bajery oraz zdjęcia właściwie czegokolwiek co może mi wpaść w ręce i pachnie chociaż trochę Japonią i nie tylko, bo w sumie czy jest powód by NIE zrobić wpisu na temat małej moe przywieszki?